Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał we wtorek, że wymierzenie przez polski sąd 20 tys. zł kary dla człowieka, który napisał w liście otwartym, że kandydat w wyborach samorządowych źle wypełnia swoje obowiązki i zarzucił mu kłamstwo, stanowi naruszenie wolności słowa. Trybunał zasądził na jego rzecz 8.650 euro.
Przed wyborami samorządowymi w 1998 roku Leszek Kwiecień z Dzierżoniowa napisał list otwarty, w którym zarzucił szefowi Urzędu Rejonowego w tym mieście, kandydującemu w wyborach do Rady Powiatu, że nieudolnie wypełnia swoje obowiązki, a nieraz działa w złej wierze „często łamiąc prawo i opierając swoje deklaracje na kłamstwie”. Wezwał go do rezygnacji z kandydowania. Szef Urzędu Rejonowego (red – Stanisław Lenartowicz) nie zrezygnował, ale nie został wybrany do rady powiatu. Skierował przeciwko Kwietniowi sprawę do sądu.
Sąd Wojewódzki w Wałbrzychu uznał w 1998 roku, że list Kwietnia zawierał nieprawdziwe informacje i nakazał jego autorowi publikację przeprosin w „Gazecie Wrocławskiej”, zapłatę 10 tys. zł szefowi Urzędu Rejonowego i drugie tyle na cele charytatywne. Apelacja Kwietnia została oddalona.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał we wtorek, że list otwarty został napisany w interesie publicznym i w interesie społeczności lokalnej. A w takich sprawach – jak zaznaczył – ograniczenia wolności prasy należy interpretować bardzo wąsko. Trybunał powtórzył, że osoby publiczne bardziej podlegają krytyce.
TVP