100 tys. zł łapówki dla prokuratorki? CBA bada sprawę

CBA podejrzewa, że Anna Monika Molik, wrocławska prokurator rejonowa, przyjęła 100 tys. zł łapówki za wydanie korzystnego rozporządzenia dla jednego z przedsiębiorców. Jest nim słynny ongiś burmistrz Świebodzic, a wcześniej senator Unii Demokratycznej Jan Wysoczański, skazany za handel kradzionymi samochodami
Informacje o akcji CBA podała wczorajsza „Rzeczpospolita”. Według ustaleń dziennika pod koniec 2009 r. do Anny Moniki Molik, szefowej Prokuratury Rejonowej Wrocław Krzyki-Zachód, zwróciła się jej bardzo dobra znajoma mec. Agnieszka Godlewska. Ta była pełnomocnikiem Wysoczańskiego w jego sporze z bałkańskim przedsiębiorcą Refikiem Zuliciem.

Zatrzymana nieruchomość

Godlewska razem z adwokatem Ryszardem Bedryjem chciała, żeby Molik pomogła ich klientowi w zabezpieczeniu ewentualnego zbycia nieruchomości Zulicia, do której prawa rościł sobie również Wysoczański. Z zapisu wspólnych rozmów kobiet wynika, że Molik na to przystała. Wysoczański ma za załatwienie tej sprawy zapłacić 100 tys. zł łapówki. Zulić rzeczywiście otrzymał od prokuratury zakaz sprzedaży spornej nieruchomości. Jego zażalenie na to postanowienie zostało oddalone. Później jeszcze, jak ustaliśmy, ta sama prokuratura postawiła mu zarzut ukrywania majątku przed wierzycielami, ale te zarzuty zostały oddalone przez sąd.

Co podsłuchało CBA

Stenogramy z podsłuchów, które CBA zainstalowało w telefonach adwokatów i prokuratorki, mają jednoznaczny wydźwięk.

„Chciałam ci tylko powiedzieć, że Monia chyba jest w bardzo pilnej potrzebie. Tak zwany wiatr w kieszeniach jest” – tak Godlewska relacjonuje swoją rozmowę z Molik Bedryjowi, który pośredniczy w kontaktach z Wysoczańskim. Innym razem mówi mu: „Ona (Molik) nic nie zrobi, dopóki nie będzie hajsu! Powiedz mu (Wysoczańskiemu), że jest frajerem, bo mógłby mieć to w tym tygodniu załatwione”. Godlewska potrafi jasno postawić sprawę: „Najpierw siano, później załatwimy”.

CBA zarejestrowało również rozmowy między nią a Anną Moniką Molik. 19 grudnia 2009 r. prokurator Molik pyta Godlewską: „A powiedz mi, czy – że tak powiem – rzeczona przesyłka dotarła, czy nie dotarła?”. 31 grudnia po spotkaniu Godlewskiej z synem Wysoczańskiego Molik dopytuje: „Dotarł, że tak powiem, nieszczęśnik? Skutecznie?”.

„Nie przyjęłam pieniędzy”

Dziś Anna Monika Molik mówi nam: – Nigdy w życiu od nikogo nie żądałam ani nie przyjęłam żadnych pieniędzy za załatwienie jakiejkolwiek sprawy w prokuraturze.

Nie zaprzecza, że z Agnieszką Godlewską znają się na gruncie prywatnym: – Te stenogramy to dla mnie szok! Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, o czym mogłyśmy wówczas rozmawiać. Rozmawiałyśmy bardzo często, ale o prywatnych sprawach.

– Czy mecenas Godlewska kontaktowała się z panią w sprawie Jana Wysoczańskiego?

– Tak, w tej sprawie kontaktowała się ze mną jako pełnomocnik pokrzywdzonego Jana Wysoczańskiego. To normalne, że adwokaci rozmawiają z prokuratorami o sprawach swoich klientów, próbują przekonać do swoich racji, przedstawiając je zarówno na piśmie, jak i w formie ustnej, ale zawsze rozmowa ustna znajduje odzwierciedlenie w dokumentach znajdujących się w sprawie. Moja relacja prywatna z mecenas Godlewską w żadnej mierze nie miała wpływu na podejmowane w tej sprawie decyzje.

Agnieszka Godlewska z kolei sugeruje, że materiał CBA może być sfabrykowany: – To jakiś stek bzdur, strzępki rozmów odbywających się na przestrzeni kilku miesięcy. Każdy mógł sobie je pociąć i posklejać.

Od „Yeti” do „Astrea”. W tle afera hazardowa

Operacja specjalna CBA „Astrea” to odprysk operacji o kryptonimie „Yeti”, z której wykluła się m.in. afera hazardowa. Ich efektem jest śledztwo dotyczące przestępstw we wrocławskim wymiarze sprawiedliwości. Prowadzi je V Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Przeczytaj o akcji „Yeti”

Mimo że informacje o łapówce Wysoczańskiego znane były prokuratorom od 2009 r., to do tej pory w tej sprawie nic nie zrobiono. – Wynika to z planu śledztwa, przyjętej taktyki i harmonogramu – mówi Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. – Było to również spowodowane obszernością materiałów zgromadzonych przez CBA, koniecznością przeprowadzenia ich analizy, również pod kątem procesowym, a to skomplikowane.

Na pytanie, dlaczego prokurator Molik i dwójka zaprzyjaźnionych z nią wrocławskich adwokatów nie zostali zatrzymani, Kosmaty odpowiedzieć nie chciał.

Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu poinformowała nas natomiast, że: – Zostało już wszczęte postępowanie wyjaśniające, które da odpowiedź na pytanie, czy konieczne jest wszczęcie wobec prokurator Molik postępowania dyscyplinarnego.

Awansowała po sprawie posła Jackiewicza

Anna Monika Molik szefową Prokuratury Rejonowej Wrocław Krzyki-Zachód została w 2008 r. Wcześniej była w niej szeregowym prokuratorem. Awansowała niedługo po śledztwie w głośnej sprawie posła PiS Dawida Jackiewicza. Poseł uderzył albo – jak sam utrzymuje – odepchnął pijanego mężczyznę, który miał zaczepiać jego żonę i małego syna. Mężczyzna, nie odzyskawszy przytomności, po tygodniu zmarł w szpitalu. Prokurator Anna Monika Molik po ciągnącym się rok śledztwie umorzyła je, a w uzasadnieniu swojej decyzji napisała, że śmiercionośny – w efekcie – cios posła był „adekwatny do sytuacji”.

gazeta.pl