Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nałożył na komendanta grzywnę za to, jak obszedł się z pewną skargą. Zamiast odpowiedzieć na nią i odesłać, policja zachowała się tak, jakby skargi w ogóle nie było. Jak ustaliło TOK FM, w październiku grzywna została zapłacona. Z budżetu policji.
Cała sprawa zaczęła się 1 kwietnia 2011 r. od zatrzymania pewnego kierowcy przez policjantów z Bydgoszczy. Zrobili kierowcy badanie na narkotyki, wynik był pozytywny. Dziś wiadomo, że urządzenie musiało się pomylić. Mężczyzna zrobił badania krwi, z których wynika, że nie był pod wpływem narkotyków i niesłusznie zatrzymano mu prawo jazdy.
Narkotest? Nie mamy takiego modelu
Stowarzyszenie „Duae rotae”, które działa w imieniu kierowcy, w sierpniu ub.r. wystąpiło do policji o wszelkie dane dotyczące narkotestu, którego użyli policjanci. Prosili (na drodze dostępu do informacji publicznej) o skany dokumentacji urządzenia, które było na wyposażeniu Komendy Miejskiej w Bydgoszczy. Policja, choć jest do tego zobowiązana, dokumentów nie przekazała.
We wrześniu 2011 r. komenda poinformowała, że odnalazła akta przetargu. Ale wynika z nich, że narkotestu, na który wskazało stowarzyszenie, w ogóle nie kupiono (bo wybrano inną ofertę).
Stowarzyszenie nie odpuszczało. „Twierdzenie to nie polega na prawdzie, ponieważ 1 kwietnia 2011 roku policjanci z KP Bydgoszcz-Fordon urządzeniem pomiarowym – tu pada jego nazwa i numer seryjny – wykonali błędne badanie, co doprowadziło do zatrzymania prawa jazdy kierowcy” – pisze stowarzyszenie. Uznało przy tym, że policja, nie udostępniając dokumentacji urządzenia, dopuściła się „bezczynności” – to zapis z przepisów prawa – i dlatego poszło do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie ze skargą na bezczynność komendanta głównego.
Skarga jest, ale komenda na nią nie odpowiada
Stowarzyszenie złożyło skargę bezpośrednio w sądzie, a sąd przesłał ją do Komendy Głównej. – Komendant miał 15 dni, aby wypowiedzieć się ws. skargi i przesłać swoje stanowisko z powrotem do sądu wraz z aktami postępowania. Organ nie wykonał tego obowiązku i stąd ta grzywna – tłumaczy zawiłości sprawy mecenas Paulina Lipińska, która przeanalizowała dla nas akta.
„Mimo upływu prawie siedmiu miesięcy od dnia złożenia skargi, organ nie wykonał ciążącego na nim obowiązku i nie przekazał jej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Istotne jest również to, że organ – pomimo dwukrotnego wezwania przez Sąd – nie udzielił odpowiedzi na wniosek o wymierzenie grzywny” – czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu.
Skąd kara pieniężna? „Chodzi o symbol”
Sąd nie musiał karać komendanta grzywną, bo w przepisach jest jedynie sformułowania, że „może” taką karę nałożyć. – Dzieje się to na wniosek skarżącego – dodaje Lipińska. Prawo określa wysokość ewentualnej grzywny: do 10-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. – W tym wypadku jest to może wysokość symboliczna, ale to jednak pewien symbol, że organ dopuścił się poważnego zaniechania – mówi Lipińska.
Bo prawnicy inaczej zrozumieli
Komendant musiał zapłacić, bo jego prawnicy przyjęli błędną interpretację przepisów.
Pośrednio potwierdza to w rozmowie z nami Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej. – Sądziliśmy, że skarga, która została złożona bezpośrednio do sądu (i przez sąd przesłana policji – przyp.red.), nie powoduje wszczęcia postępowania administracyjno-sądowego. Sąd naszego stanowiska nie podzieli, nałożył na komendanta głównego grzywnę – mówi Hajdas.
Przyznaje, że grzywna już została zapłacona, z budżetu policji, bo ukarany został komendant jako „organ”. – Takie sytuacje są jednak wyjątkowe. Mamy bardzo dobrych prawników – przekonuje Hajdas – Ale czasami te różnice w interpretacji przepisów niestety są – podkreśla.
Pisz na Berdyczów?
– Wydawać by się mogło, że w rzeczywistości prosta sprawa, a napotyka na tak skomplikowaną drogę. Moim zdaniem, to przykład skrajnej opieszałości ze strony policji – mówi Maciej Kwiecień ze Stowarzyszenia „Duae rotae”. Przyznaje, że zwlekanie z odpowiedzią na pytanie zadane w drodze informacji publicznej, nie jest zaskakujące. – Niestety, spotykamy się z wieloma sytuacjami, gdzie różne organy władzy publicznej, tak mówiąc najogólniej, są opieszałe w wykonywaniu swoich czynności i powinności – dodaje Kwiecień.
Stowarzyszenie w dalszym ciągu czeka na informacje dotyczące narkotestów: ich producenta i wszelkich danych ze specyfikacji. Ale tą sprawą, merytorycznie, sąd administracyjny jeszcze się nie zajmował.