W jeleniogórskim Sądzie Rejonowym za jazdę samochodem po alkoholu skazują kierowców, w których krwi nie stwierdzono żadnych promili.
Doświadczył tego jeleniogórzanin Marcin Zieliński, którego na pół roku pozbawiono prawa jazdy. Sąd wymierzył mu też 350 zł grzywny
Pan Marcin miał pecha, bo policja zatrzymała go 1 czerwca tego roku. Gdyby do zatrzymania doszło trzy tygodnie później, policjanci puściliby go wolno. Komenda główna w międzyczasie zmieniła bowiem wytyczne dotyczące badań trzeźwości .
– W Dniu Dziecka jechałem do pracy. Zwykle zaczynam ją około 6.00. Pech chciał, że tego ranka przepaliła mi się jedna z żarówek w samochodzie. Zatrzymałem się i wtedy przejechał obok mnie patrol policji – tłumaczy Marcin Zieliński.
Policjanci zatrzymali
go kilkadziesiąt metrów dalej. Kierowca sądził, że powodem zatrzymania jest przepalona żarówka, poinformował więc funkcjonariuszy, że właśnie jedzie ją wymienić na stację benzynową. Policjanci postanowili jednak zbadać trzeźwość kierowcy.
– Podali mi alkotest do auta. Dmuchnąłem i wyszło 0,32 promila. Policjanci stwierdzili, że musiałem wypić rano piwo. Tłumaczyłem, że pół butelki wypiłem o godzinie 20 dzień wcześniej. Rano jedynie przepłukałem usta płynem i przetarłem twarz wodą po goleniu – mówi kierowca.
Policjanci postanowili powtórzyć test po 15 minutach. Badanie nie wykazało żadnej zawartości alkoholu. Ten sam wynik dał test krwi. Gdy Marcin Zieliński został wezwany do złożenia wyjaśnień na komisariacie, przesłuchująca go policjantka uspokajała, że sprawa skończy się najwyżej na 50-złotym mandacie.
– Poszedłem do sądu wyluzowany. Wyrok kompletnie mnie zaskoczył – mówi skazany.
Rzecznik sądu Andrzej Wieja zastanawia się, dlaczego policja w ogóle skierowała sprawę do sądu, skoro test krwi był korzystny dla kierowcy. To, według niego, najbardziej miarodajne badanie. O zapadłym wyroku nie jest w stanie nic jeszcze powiedzieć, bo jego uzasadnienie jest dopiero w przygotowaniu.
Według mecenasa Andrzeja Graunitza, kierowca powinien absolutnie odwołać się od wyroku. Jego zdaniem, sąd odwrócił obowiązującą w prawie zasadę, że wszelkie wątpliwości działają na korzyść oskarżonego. Marcin Zieliński złożył takie odwołanie.
Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji wyjaśnia, że do niedawna najważniejszym dla nich wskazaniem było pierwsze badanie. Kolejne przeprowadzano po 15 minutach. Gdy różnice wskazań były duże, badano kierowcę na urządzeniu stacjonarnym. Komplet wyników kierowano pod osąd sądu. 21 czerwca komendant główny policji zmienił te zasady (szczegóły w ramce).
Tak dmuchamy
Nowe rozporządzenie KG Policji nakazuje: jeśli w pierwszym badaniu urządzenie wskaże równo lub więcej niż dopuszczalne 0,2 promila, policjant po 15 minutach musi dokonać drugiego pomiaru. Jeżeli to badanie nie wykaże zawartości alkoholu, niezwłocznie powinien wykonać trzeci test. Jeśli i ten wynik jest zerowy, sprawa nie jest kierowana do sądu. Policja uznaje bowiem, że nie ma podejrzenia, że kierujący pił alkohol. Pojawi się jednak ono, jeśli w drugim badaniu tester wykaże nawet minimalną zawartość alkoholu. Wówczas też niezwłocznie jest przeprowadzana trzecia próba. Sprawa jest kierowana do sądu, nawet jeśli jej wynik będzie zerowy.
ciekawy jestem jak by jechał pod wpływem alkocholu michał stokłosa vel Antoniusz Kulesza czy jego by też ukarali i skierowali sprawe do sądu bo to co mi wiadomo to on by oskarżył policjantów że to oni byłi pijani my mamy przykład na mojej rodzinie popełnił kilka przestępstw a policja łącznie z komendantem ciosmakiem twierdzi że to nie przestępstwo tych gryzipiórkow wysłać na bezrobotne
CELINA
CZY CZASEM TO NIE SĄ CI SAMI CO KIEDYŚ MIESZKALI W LWÓWKU ŚLĄSKIM, A NASTĘPNIE WPROWADZILI SIĘ NA „DZIKO” DO PUSTOSANU PRZY UL.GROSZOWEJ/DAWNIEJ UL. NOWOTKI/ W JELENIEJ GÓRZE I PROWADZILI TAM MELINĘ „LEGALNĄ” I DO NICH CZĘSTO PRZYCHODZIŁA ESBECJA, A BYWAŁO, ŻE BIESIADOWALI DO RANA, A W LATACH 80 BRALI „SREBNIKI”ZA ZA LUDZI, A O PANU MICHALE BYŁO GŁOŚNO CHYBA W 2006 ROKU ALE NIE JESTEM PEWNA CO DO ROKU , GDY UJĄŁ SIĘ ZA PODOPIECZNYMI MOPS WTEDY ZROBIŁ „POSPOLITE RUSZENIE” NA OPIEKĘ SPOŁECZNĄ W JELENIEJ GÓRZE I W KOWARACH I PÓZNIEJ SLYSZAŁAM, ŻE MIAŁ POWAŻNE KŁOPOTY Z URZĘDNIKAMI.ALE WTEDY LUDZIE DOSTALI WIĘCEJ W OPIECE.JEŚLI TO SĄ CI SAMI TO PRZYPUSZCZAM, ŻE POD „BATUTĄ BEZPIEKI KAŻDĄ OSOBĘ ZNIEWAŻĄ CZY POMÓWIĄ I NIE CHCIAŁABYM MIEĆ Z TAKIMI WŚCIEKŁYMI PIESKAMI NIC DO CZYNIENIA.
POZDROWIENIA DLA PANA MICHAŁA, PANI BECIKO I NAUCZYCIELA.