Dlaczego założyciel Amber Gold Marcin Plichta ani razu nie znalazł się w więzieniu mimo kilku wyroków skazujących? Wyjaśniają to niezależnie Ministerstwo Sprawiedliwości i prokurator generalny
16 lipca 2010 Sąd Rejonowy w Kwidzynie skazał prezesa Amber Gold na karę dwóch lat pozbawienia wolności z zawieszeniem na 5 lat. Chodziło o 57 wyłudzeń kredytów bankowych i fałszerstwo dokumentu. Plichta korzystał z podstawionych osób – tzw. słupów. Kwota pojedynczego kredytu wahała się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. W sumie zebrało się ponad pół miliona złotych. Wszystkie kredyty zostały wyłudzone z GE Money Banku. Przesłuchiwany przez prokuratora Plichta zachowywał się jak zwykle: przyznał się do winy, chętnie podjął współpracę w wyjaśnianiu sprawy. Na koniec poprosił o dobrowolne poddanie się karze.
Dziwne jest, że sąd nie zobowiązał go do zwrotu wyłudzonych pieniędzy. Także poszkodowany bank nie wnioskował o naprawienie szkód przez Plichtę. Być może uznał, że pieniędzy i tak nie odzyska.
Jeszcze dziwniejsze jest, że prokurator oraz sąd w przypadku Plichty zgodzili się na dobrowolne poddanie się karze i zapadł wyrok w zawieszeniu. Musieli wiedzieć, że prezes Amber Gold był już skazywany za podobne przestępstwa. Gdy wydano wyrok w Kwidzynie, Plichta miał na koncie niezatarte jeszcze wyroki sądów w Gdańsku, Malborku i Starogardzie Gdańskim. W dwóch chodziło o wyłudzenia kredytów bankowych przez „słupy” na łączną kwotę 130 tys. zł. Trzeci to słynna Multikasa, spółka Plichty, która zagarnęła łączną kwotę 174 tys. zł. Były to opłaty za energię elektryczną od ponad 300 osób – pieniądze te nigdy nie dotarły na konta firm energetycznych. Sąd jednak uznał, że Plichcie po prostu nie powiodło się w interesach, nie miał intencji przywłaszczenia pieniędzy klientów.
Wczoraj, po publikacjach „Gazety” i innych mediów, pilnego wyjaśnienia cudownej łagodności wyroków Plichty zażądał prokurator generalny Andrzej Seremet. Ma się tym zająć Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. – To jest gruba afera, wysyłamy do Gdańska akta sprawy i odpisy wyroków – mówi jeden z pomorskich prokuratorów. – Pracuję już trochę lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
– Chodzi o ustalenie, jakie były prokuratorskie wnioski co do kar w poszczególnych sprawach i decyzje, które pozwoliły uznać te wyroki za słuszne – mówi prok. Maciej Kujawski z Biura Prokuratora Generalnego.
Nacisk jest położony na działania prokuratury, bowiem ewentualne błędy sądów nie mogły być popełnione bez udziału oskarżyciela. Prokurator ma informacje, czy osoba była karana, czy nie. Zna też decyzje z posiedzeń wykonawczych: czy zastosować dozór kuratora, czy zarządzić wykonanie warunkowo zawieszonej kary.
Minister sprawiedliwości zażądał od prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku raportu na temat sprawowanego przez niego nadzoru administracyjnego. Ma go otrzymać we wtorek. Minister nie ma prawa ingerować w wyroki sądów, ale może sprawdzić ich wykonanie.
– Chodzi m.in. o to, czy dopilnowano, by skazany wykonał karę dodatkową w postaci naprawienia szkód, bo bez tego wyrok nie może być zawieszony – mówi Patrycja Loose, rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości. – Zbadane mają być kwestie sprawności i terminowości działań sądu, a także ocena działalności kuratorskiej służby sądowej.
Marcin Plichta jako prawomocnie skazany nie miał prawa zarejestrować spółki Amber Gold i być w niej prezesem czy członkiem zarządu. Mówi o tym art. 18 kodeksu spółek handlowych. Jak możliwe zatem, że swoją firmę zarejestrował? – KRS nie ma obowiązku sprawdzać karalności osób rejestrujących firmy – mówi Patrycja Loose. I dodaje, że ministerstwo zastanowi się nad wnioskiem do gdańskiego sądu rejestrowego o rozważenie wszczęcia postępowania o wykreślenie Plichty z rejestru władz jego spółek – jeśli potwierdzi się, że zasiada w nich niezgodnie z prawem.
A Katarzyna Plichta, żona Marcina, założyła nową spółkę – PST. Według nieoficjalnych informacji to z jej konta wysyłane będą pieniądze klientom Amber Gold.
gazeta.pl