Wysoki procent od inwestycji w stal i oleje maszynowe obiecywał krakowianin Piotr Cz. Ci, którzy mu zaufali, stracili ponad milion złotych. To krach kolejnej prywatnej piramidy finansowej. Sprawa znajdzie właśnie swój finał w sądzie. Krakowska prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie oszukańczych inwestycji. Piotra Cz. chce postawić przed sądem za oszustwa i doprowadzenie klientów do niekorzystnego rozporządzenia swoimi pieniędzmi.
Z wyliczeń krakowskiej prokuratury wynika, że ci, którzy uwierzyli w obietnice wysokich zysków, stracili w sumie blisko 1,3 miliona złotych. I to zaledwie w kilka miesięcy. – Historie takie jak sprawa Amber Gold wciąż niczego ludzi nie uczą. Nadal liczą, że jeśli ktoś obieca im wysokie odsetki od dziwnych inwestycji, to rzeczywiście na tym zarobią – zżyma się krakowski śledczy znający kulisy śledztwa. Nieprzypadkowo. Gdy w kraju coraz głośniej było o kłopotach Amber Gold z wypłacalnością, w Krakowie kolejne osoby powierzały Piotrowi Cz. pieniądze, by ten rzekomo dalej „inwestował”. Ba, powierzali mu gotówkę nawet wtedy, gdy Amber Gold z hukiem ogłosiło upadłość. Jak ustalili krakowscy prokuratorzy, ofiarami swojej łatwowierności między lutym a wrześniem zeszłego roku stało się co najmniej kilkanaście osób.
Powierzyli mu nawet 350 tysięcy złotych
A system był taki: Piotr Cz., prowadząc indywidualną działalność gospodarczą, zaczął pożyczać od ludzi pieniądze, obiecując wysoki procent. Wysokość była ustalana indywidualnie. Jednym obiecywał 5 procent miesięcznie, innym – 15 proc. w skali roku.
Z czego? Jednym klientom mówił, że pieniądze zainwestuje w zakup stali lub oleju maszynowego. Innych mamił zyskami z inwestowania w nieruchomości położone w okolicach Piaseczna czy też na Śląsku. – By uwiarygodnić się pożyczającym pieniądze, wręczał im dokumenty opisane jako weksle. Z kolei część umów pożyczki zawierana była w formie aktów notarialnych – opisuje prokurator Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury.
Zabezpieczeniem zaś wszystkich pożyczek była hipoteka mieszkania należącego do… rodziców Piotra Cz. – I ludzie na to przystawali! – nie kryje zdziwienia krakowski śledczy. Wpłaty zaczynały się od 10 tysięcy złotych, ale niektórzy powierzyli krakowianinowi nawet 350 tysięcy złotych. Zysków już nie zobaczyli, podobnie jak większości pożyczonych pieniędzy.
Nie miał zamiaru i możliwości zwrotu
Niewiele warte okazały się weksle wystawione przez Piotra Cz. – Jak ustalono w toku śledztwa, dotychczas żadnemu z pokrzywdzonych nie udało się zrealizować roszczeń, które ewentualnie na gruncie prawa wekslowego związane by były z wystawieniem przez Piotra Cz. takiego papieru wartościowego – przyznaje rzeczniczka krakowskiej prokuratury.
Bezskuteczne okazały się również uzyskane przez część pokrzywdzonych, sądowe nakazy zapłaty, jak i wszczynane na ich wniosek postępowania egzekucyjne. – Wskazuje to, że Piotr Cz., zaciągając powyższe zobowiązania, nie miał zamiaru i możliwości wywiązania się z nich. Zaciągając pożyczki, oszukiwał pokrzywdzonych również co do faktycznego przeznaczenia uzyskiwanych kwot. Nie zajmował się bowiem działalnością, o jakiej informował pokrzywdzonych – wylicza prokurator Marcinkowska.
Przestał spłacać raty za auto
Nie wiadomo zresztą, czy oszustwa wyszłyby na jaw, gdyby prokuratura sama nie trafiła na trop oszukanych ludzi przy okazji innego postępowania przeciwko Piotrowi Cz., który nie zwrócił firmie leasingowej lexusa (przestał za niego spłacać raty). – To wykonywane czynności w tym postępowaniu doprowadziły do ustalenia, że oskarżony oszukał jeszcze osoby fizyczne wpłacające mu pieniądze – przyznaje prokurator Marcinkowska. Śledczy wysłali już do sądu akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie. On sam przyznał się jedynie do zatrzymania lexusa i przywłaszczenia 130 tysięcy złotych na szkodę kobiety, która upoważniła go do sprzedaży mieszkania. Tymczasem prokuratura nie wyklucza, że poszkodowanych przez jego „działalność” może być znacznie więcej.
gazeta.pl