Policjant odpuścił kierowcy. Niska szkodliwość policyjnego czynu?

Argumentacja sądu jest dla nas kompletnie niezrozumiała – podkreśla prokuratura i odwołuje się od wyroku, bo zgodnie z nim policjanci, którzy podejrzanie łagodnie potraktowali kierowcę zatrzymanego do kontroli, nie poniosą żadnej kary. A sąd swoją decyzję uzasadnia: naszą Polską „głęboko zakorzenioną skłonnością do poszukiwania znajomości w celu załatwienia różnych spraw”.
Wszystko zaczęło się od podsłuchów, jakie jednemu z buskich policjantów założyło Biuro Spraw Wewnętrznych. Podejrzewano go o handel narkotykami. I na podejrzeniach się skończyło, bo żadnych dowodów nie znaleziono. Jednak BSW zainteresowało się kilkoma nagranymi rozmowami policjanta.

Chodzi m.in. o wydarzenia z 10 lipca 2009 roku. Policjanci w Busku zatrzymali do kontroli opla omegę, bo zignorował znak drogowy nakazujący jazdę w prawo. Podczas kontroli okazało się też, że ma nieważne badania techniczne.

Ale, jak czytamy w prokuratorskich zarzutach, policjanci nie zatrzymali kierowcy dowodu rejestracyjnego pojazdu, co powinni zrobić, nie dali mu mandatu w wysokości 250 złotych i pięciu punktów karnych. Ukarali go jedynie za niezapięte pasy. Zapłacił 100 złotych.

Dlaczego? Bo w międzyczasie pasażerka auta zaczęła szukać pomocy u rodziny, ktoś skontaktował się ze znajomym policjantem, a ten zadzwonił do podsłuchiwanego kolegi kontrolującego właśnie opla. I tak policjant dorobił się zarzutu i oskarżenia o nakłanianie swoich kolegów, by nie karali kierowcy opla, czyli do niedopełnienia obowiązków.

12 listopada sąd w Busku-Zdroju wydał wyrok, który wywołał spore poruszenie w prokuraturze.

Sąd przyjął co prawda, że policjanci nie dopełnili obowiązków, nie zatrzymując kierowcy dowodu rejestracyjnego, oraz że działali na szkodę interesu publicznego, ale umorzył postępowanie ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu.

W uzasadnieniu sąd napisał m.in., że „w polskim społeczeństwie jest głęboko zakorzeniona skłonność do poszukiwania znajomości w celu załatwienia różnych spraw, a przy wykroczeniach drogowych powszechnym jest nakłanianie policjantów do wymierzenia mniejszej kary bądź odstąpienia od karania”. Zdaniem sądu jest to naganne, ale akceptowalne na tyle, że nawet prokurator nie oskarżył w tej sprawie kierowcy, który prosił policjantów, by nie zabierali mu dowodu rejestracyjnego.

W uzasadnieniu można też przeczytać, że sprawa co prawda dotyczy policjantów, którzy „muszą szczególnie czuwać nad przestrzeganiem prawa, ale z drugiej strony takie rozumowanie jest niesprawiedliwe, bo stawia jakby przed nawias tę grupę społeczną”.

– Nie rozumiemy takiej argumentacji sądu i nie zgadzamy się z tym, że czyn policjantów ma znikomy stopień społecznej szkodliwości. Wręcz przeciwnie. Nie można mówić o tym, że złamanie prawa przez policjanta jest mało społecznie szkodliwe, bo przecież to są stróże prawa i to oni mają czuwać, by nikt tego prawa nie łamał – podkreśla prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik kieleckiej prokuratury. Dlatego prokuratura już przygotowuje apelację od wyroku buskiego sądu.

Zupełnie inne spojrzenie na sprawę ma mec. Sławomir Gierada, obrońca jednego z policjantów kontrolujących opla, a wcześniej podsłuchiwanego przez BSW.

– W tak bzdurnej sprawie jeszcze nie uczestniczyłem. Owszem, policjanci nie zabrali kierowcy dowodu rejestracyjnego, bo zapewnił, że natychmiast zrobi przegląd techniczny, pojechał do stacji diagnostycznej, która była 100 metrów dalej, i zrobił go. I jaka to jest szkodliwość społeczna, skoro ten kierowca dostał przecież mandat? – podkreśla Gierada.

O telefonie od policjanta mówi tak: – Zadzwonił, gdy już były wykonywane czynności z kierowcą, pytał, o co chodzi, nie naciskał, mój klient przekazał mu informacje, że kontrola się zakończyła.

Podnosi również, że podsłuch, który jest dowodem w tej sprawie, został przez BSW wykorzystany nielegalnie. – Bo przecież podsłuch był stosowany w innej sprawie, w związku z narkotykami a nie kontrolami drogowymi. Aby go wykorzystać, policjanci z BSW musieliby mieć zgodę sądu, której nie mieli – podkreśla adwokat.

Z zagadnieniami społecznej szkodliwości czynu buskich policjantów i dowodów z podsłuchów zmierzy się po apelacji prokuratury Sąd Okręgowy w Kielcach.

gazeta.pl