Błędy ZUS-u w naliczaniu emerytur. Tracą ubezpieczeni

Dwie koleżanki z takim samym stażem pracy poprosiły ZUS o podliczenie składek emerytalnych. Jednej wyliczono 15 tys. więcej. Gdy domagała się wyrównania, ZUS… zabrał składki jej koleżance. Czy i nasze składki emerytalne są liczone z błędami?
Pani Ewa i pani Beata tego samego dnia obroniły pracę magisterską, tego samego dnia rozpoczęły pracę, na dodatek w tej samej szkole. Pracują w niej do dziś. Uczą tego samego przedmiotu. Zarobki? Też bardzo podobne.

Jednego dnia złożyły wniosek o wyliczenie składek na emeryturę (czyli tzw. kapitału początkowego, wyliczanego za pracę przed 1999 r.). Kilka tygodni później ZUS przesłał im listy. I? Pani Ewie wyliczył 30 tys. zł składek, a pani Beacie aż o jedną trzecią więcej, czyli… 45 tys.! – Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mam mniej – mówi pani Ewa. – Umówiłam się na rozmowę z pracownicą ZUS. Ta zapewniała mnie jednak, że wszystko jest w porządku.

Pani Ewa zaczęła słać odwołania. Dwukrotnie prosiła ZUS o ponowne naliczenie kapitału. Za każdym razem odmowa. Zakład zapewniał, że nie ma podstaw do zmiany decyzji. Wszystko zostało rzetelnie wyliczone, koniec i kropka. Złożyła trzecie odwołanie. Tym razem do pisma dołączyła jednak wyliczenia, które ZUS przygotował dla jej koleżanki. Decyzja nadeszła błyskawicznie. Obie kobiety otrzymały z ZUS list z informacją, że mają źle naliczone składki. Pani Ewie dodano 11 tys. zł. Pani Beacie zabrano 7,5 tys.

– Nie wyjaśniono mi, dlaczego do zmiany decyzji nie wystarczały moje wcześniejsze odwołania. Nie miałam szans doprosić się o ponowne naliczenie, dopóki nie pokazałam dokumentu koleżanki. Co takiego się nagle stało, że urzędnicy uznali swój błąd? – zastanawia się pani Ewa. – To bulwersujące! – komentuje były minister polityki społecznej Krzysztof Pater.

Skąd pomyłka? Pater tłumaczy, że wyliczanie składek w tym przypadku odbywa się według skomplikowanego wzoru. Robi to program komputerowy. Dane do programu wprowadza jednak pracownik. Urzędnik może się pomylić, natomiast procedury w ZUS muszą być takie, aby błąd wychwycić. – Bo inaczej nie ma pewności, czy innych Polakom ZUS też nie obliczył źle składek – mówi były minister.

Podobnie uważa senator PO Mieczysław Augustyn. – Mam wrażenie, że w ZUS nikt nie kontroluje emerytalnych wyliczeń. To może oznaczać, że innym Polakom też źle wyliczono składki – przypuszcza senator. Augustyn już zapowiada, że wystąpi do ZUS-u z prośbą o wskazanie procedur kontrolnych panujących w Zakładzie przy podobnych obliczeniach. – Ta instytucja decyduje o kluczowych sprawach dla życia nas wszystkich. Nie może wyliczać kapitału, a później jednemu dodawać, a drugiemu zabierać – mówi Augustyn. Zwłaszcza że Polacy nie są w stanie sami sprawdzić, czy dobrze im podliczono składki.

Co na to wszystko ZUS? Przeprasza i uspokaja, że to jednorazowa wpadka. W piśmie przysłanym do „Gazety” czytamy m.in: „Zakład dokłada wszelkich starań w celu obliczania i weryfikacji naliczonego kapitału początkowego i zapewnia, że z całą wnikliwością analizuje przedłożone dokumenty do wypłaty emerytury”. (…) Przykro nam, że postępowanie w sprawie ustalenia prawidłowej kwoty kapitału początkowego nie było dla Pani [Ewy] satysfakcjonujące. Oddział ZUS w Gdańsku bardzo serdecznie przeprasza Panią za zaistniałą sytuację”.

– Czuję się podle, bo koleżance, która jest samotna matką, zabrano przeze mnie pieniądze – mówi pani Ewa. I wciąż nie jest pewna, czy ZUS dobrze policzył jej składki.

Na życzenie bohaterek ich nazwiska zostają do wiadomości redakcji.

gazeta.pl

Sąd pomaga ZUS nie płacić za jego błędy

Już pięć lat trwa proces o wyrównanie strat jakie Małgorzata Bauer poniosła z winy ZUS, który nie przekazał na czas jej składek emerytalnych do OFE. Warszawscy sędziowie mają nie lada kłopot z tym pozwem.

Powódka dostała wszystko to co przysługuje jej zgodnie z przepisami. W czasie procesu ZUS nie tylko odnalazł zagubione składki i przekazał na jej konto w OFE. Zgodnie z art. 47 ust 10a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych dostała one także odsetki liczone według tego przepisu na podstawie stóp rentowności 52-tygodniowych bonów skarbowych.

– Zaległości powstawały przez pięć lat. Przez to, że ZUS zgubił część moich składek, nie trafiły one w terminie na konto emerytalne w OFE, więc nie mogły pracować – tłumaczy powódka. – Teraz domagam się wyrównania stanu konta w Funduszu, do takiego poziomu, jaki narósł w wyniku obracania składkami wpłaconymi przez ZUS na czas. Przez opóźnienie ciągle brakuje tam ok. 7 tys. złotych.

Po tym jak w 2007 r. jej pozew trafił do warszawskiego sądu okręgowego, sędziowie z wydziału ubezpieczeń społecznych chcieli przesłać tę sprawę do wydziału cywilnego, a ten ze względu na wartość przedmiotu sporu do sądu rejonowego.

Pomogło dopiero zażalenie powódki i decyzja sądu apelacyjnego, że jest to jednak sprawa z zakresu ubezpieczeń społecznych i powinna być jednak rozpatrywana przez wydział, który właśnie chciał się jej pozbyć.

Następnie sędziowie próbowali tę sprawę umorzyć, powołując się na brak decyzji ZUS w tej sprawie. Tak się składa, że urzędnicy ZUS unikali wydania decyzji jak ognia, nic dziwnego że jej nie było. Także za tym razem sąd apelacyjny podważył niekorzystne rozstrzygnięcie sądu okręgowego, zobowiązał go do nakazania ZUS wydania decyzji w tej sprawie i merytoryczne rozstrzygnięcie pozwu.

Po trzech latach procesu udało się jej więc uzyskać przekazanie zaległych składek do OFE, wraz z ustawowymi, bardzo niskimi odsetkami. Powódka nie złożyła jednak broni i domaga się pełnego wyrównania strat, powstałych przez opieszałość ZUS. Gdy sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, nagle sędziowie nabrali wątpliwości, co do tego, czy nie powinien zająć się nią sąd cywilny i wysłali w tej sprawie pytanie prawne do Sądu Najwyższego, co wydłużyło ten proces o kolejne dwa lata.

– To bardzo ciekawa sprawa – stwierdził Zbigniew Korzeniowski, sędzia Sądu Najwyższego. – Tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że takim pozwem powinien zająć się wydział ubezpieczeń społecznych. Sąd apelacyjny rozstrzygnął już te wątpliwości, rozpatrując zażalenia na postanowienia sądu okręgowego.

To jednak nie koniec tej sprawy, gdyż roszczeniami powódki ponownie musi zająć się sąd apelacyjny. Nawet po korzystnym dla Małgorzaty Bauer wyroku, sprawa prawdopodobnie znowu trafi do Sądu Najwyższego. W tym czasie osoby przechodzące na emerytury mogą otrzymywać niższe świadczenia od tych które im się należą.

Rzeczpospolita